Autokar do Amsterdamu był w miarę punktualnie i choć aura nie specjalnie zachęcała do rozpoczynania jakiejkolwiek podróży, pełen optymizmu i zadowolenia umiejscowiłem sie na wolnym siedzeniu. Pamiętam, że przeszło mi wtedy przez myśl, że fantastycznie by bylo gdyby stan liczebny pasażerów już sie nie zmieniał;) Niestety. Ledwo dojechaliśmy do Krakowa a miejsc pustych już nie było. Przedsiębiorcze kierownictwo firmy przewozowej stwierdziło,ze z nami do granicy pojadą osoby wybierające się do.. Włoch!hmm..Moja wsciekłość była niczym w stosunku do tego co kreowało się na twarzach tych co postanowili jesień spędzić w Italii. We Wrocławiu dosiadł sie Jurek, ktory wraz ze mna stanowił juz 2/3 naszej załogi. Przez całą droge rozmawialismy poznając sie nawzajem. Ok. 5-ej dotraliśmy do Amsterdamu, potem w "ichniejszą Komunikacje Miejską" do lotniska Shiphool i dalej miało być już z górki.