Geoblog.pl    scovronsen    Podróże    Rejs Brazylii do Portugalii    wypływamy w strone Cabo Verde
Zwiń mapę
1999
10
gru

wypływamy w strone Cabo Verde

 
Wyspy Zielonego Przylądka
Wyspy Zielonego Przylądka, Mindelo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11022 km
 
20.09 wypłynęliśmy z Fortlezy. Ustaliliśmy, że zmieniamy się za sterem co 4 godziny, co trzeci dzień mamy również wachtę kambuzową (gotowanie posiłków), a w przypadku konieczności zmiany żagli trzeba budzić pozostałych dwóch załogantów. Standardowo omówiliśmy zasady bezpieczeństwa i wyjaśniliśmy wszelkie wątpliwości. Jakoś dziwnie mijały te pierwsze godziny. Całą pierwszą dobę spędziliśmy na pokładzie razem (to był chyba ostatni taki moment), ale w pewnym momencie nadeszło opamiętanie. Jasne- każdy chciał się nacieszyć, że wreszcie płynie, ale wszystko należy robić z głową- jeszcze mamy przed sobą kilkadziesiąt dni na Atlantyku. Z drugiej strony - jak tu spać kiedy pierwszy poranek na oceanie witamy w towarzystwie delfinów? Podczas całej podróży ssaki te odwiedzały nas bardzo często. Najbardziej zadziwiające były te ich zabawy przed dziobem jachtu, kiedy wręcz wydawało się ,że one doskonale wiedzą, dokąd mamy płynąć. Inną atrakcję zapewniały nam latające ryby, które bardzo często swój kilkudziesięciometrowy lot nad wodą kończyły na… żaglu!
Po kilku dniach żeglugi znowu nastała bezsenna noc, ponieważ trasa naszego rejsu przeciąć miała równik. Żaden z nas w swej dotychczasowej karierze żeglarskiej jeszcze takiego zaszczytu nie dostąpił. Krótki chrzest, po którym przeprowadziliśmy szybkie doświadczenia: przedziurawiliśmy puszkę, napełniliśmy wodą i wrzuciliśmy do środka zapałkę. Po minięciu równika wir się kręcił w przeciwna stronę - siła Coriolisa istnieje!
Mimo, że mijamy kolejne stopnie szerokości północnej, wciąż jesteśmy w zasięgu passatu południowego. Jak się potem okazało, pozwolił on nam dojść aż do 7st. szerokości północnej. Potem nagle wiatr ucichł, rozpoczynając jeden z najtrudniejszych etapów rejsu. Spędzić 5 lub 6 dni w absolutnym „sztilu” to prawdziwy koszmar- płynęliśmy w stronę Wysp Zielonego Przylądka z prędkością kilku kilometrów na dobę, co miało fatalny wpływ na nasze nastroje. Na szczęście po kilku dniach, gdy obszar ciszy zostawiliśmy za sobą, udało nam się dopłynąć do Republiki Cabo Verde, składającej się z kilkunastu wysp. Pierwsza ukazała nam się wyspa San Antao, której szczyty, sięgające ponad 2100m.n.p.m, widzieliśmy już z odległości 50 mil morskich.
Jako miejsce postoju i uzupełnienia zapasów na dalszy etap rejsu wybraliśmy port Mindelo na wyspie Sao Vicente. Dotarliśmy tam pod wieczór, więc zakupy odłożyliśmy na następny dzień. W Mindelo, drugim co do wielkości mieście na Cabo Verde, trwały akurat kampanie wyborcze kandydatów na prezydenta Republiki. Dzięki temu mogliśmy wybierać pomiędzy koncertami muzycznymi i pokazami tanecznymi. Jako że obie imprezy odbywały się w odległości ok. 200metrów, to zdarzało się jedni zagłuszali drugich. Około północy postanowiliśmy odwiedzić małą tawernę, poleconą nam przez załogę stojącego obok nas jachtu „Raven”. Jakież było nasze zdziwienie, gdy w wejściu przywitał nas właściciel z kieliszkami napełnionymi rumem (jak sam powiedział był to rum robiony na wyspie San Antao wedle tradycyjnych receptur) oraz wędzonymi sardynkami w oliwie. Wszystkie ściany wewnątrz, były pełne zawieszonych, odręcznie zapisanych kartek z zeszytów, w których załogi jachtów dziękowały za gościnę w tejże knajpce oraz wyrażały swoją opinię na temat potraw w niej podawanych. Nie znaleźliśmy ani jednej opinii negatywnej.
Następnego dnia postanowiliśmy zrobić zakupy. Pomimo wczesnej pory – nie minęła jeszcze godzina 9 – temperatura w cieniu zdążyła przekroczyć 40 stopni Celsjusza. W sklepie - ceny niższe niż Polsce, a kupić można niemal wszystko.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
scovronsen
Paweł Skowroński
zwiedził 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 9 wpisów9 0 komentarzy0 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
10.12.1999 - 17.04.2008